MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Szkolne metody wychowawcze w PRL obfitowały w przemoc i przymus. Trwale zapisały się w pamięci niejednego pokolenia

Katarzyna Mazur
Katarzyna Mazur
Kary stosowane przez nauczycieli PRL-u dziś są nieakceptowalne
Kary stosowane przez nauczycieli PRL-u dziś są nieakceptowalne fot. NAC
Tym, którym epoka PRL-u zapisała się we wspomnieniach przede wszystkim jako czas niepokoju, biedy, kłamstwa i braku wolności, trudno zrozumieć rodzący się do niej sentyment. Niesprawiedliwość systemu dotykała wielu, szczególnie jednak narażone były na nią dzieci, które nie umiały obronić się przed opresjami intelektualnym dystansem, a ich szkolna rzeczywistość często przypominała kolonię karną. Rozrzewnienia nie budzą w nich „pamiątkowe rupiecie”. Widok kolekcji szarych zeszytów i smętnych zabawek do dziś ożywia nieutulone lęki i niespełnione pragnienia.

Spis treści

Rózga jako narzędzie dydaktyczne – (nie)krótka historia

Przekonanie, że najlepszą metodą tak dydaktyczną, jak i wychowawczą, jest lanie, towarzyszyło ludzkości zastanawiająco długo. „Rózeczką dziateczki Duch Święty bić każe” pisał w wierszu Jachowicz, odwołując się do biblijnych zaleceń, aby nie szczędzić rózgi dzieciom, jeśli chce się je wybawić od Szeolu. Również w starożytności – rózga była oficjalnym artefaktem nauczyciela. Średniowiecze traktowało cielesne kary jako wyraz troski o przyszłe zbawienie i dopiero renesans postulował o pewien humanitarny umiar, jednak nie o zaprzestanie bicia jako takiego.

Jeszcze w XIX wieku w Polsce przerozbiorowej i w okresie zaborów, kary cielesne były powszechnie stosowane w szkołach jako jedna z form dyscyplinowania uczniów. Kara taka mogła przybrać różne formy od klapsów po bicie rózgą. Jednak w miarę upływu czasu i zmian w podejściu do wychowywania dzieci, stopniowo eliminowano kary cielesne ze szkolnych regulaminów. W latach 60. i 70. XIX stulecie zniesiono je całkowicie w ramach zmian w prawodawstwie państw zaborczych. Mimo to w samym środku wieku XX – ogłoszonego przecież stuleciem dziecka – w polskich szkołach bicie uczniów i uczennic było na porządku dziennym i często prowadziło do poważnych nadużyć.

Kołkiem, linijką, drewnianym piórnikiem – nauczyciele PRL bili czym popadnie

Arsenał kar cielesnych stosowanych w szkołach okresu Polskiej Republiki Ludowej jest zastanawiająco rozbudowany. Nauczyciele nie ograniczali się do symbolicznych razów, ale zdawali się czerpać satysfakcję z poczucia władzy i przewagi, jakie mają nad swoimi wychowankami. Oczywiście – nie wszyscy! Było przecież wielu nauczycieli światłej myśli, najczęściej zresztą represjonowanych przez reżim, oddanych pedagogów, którzy czynnie starali się zmieniać socrealistyczną rzeczywistość. Jednak ogólne przyzwolenie na stosowanie przemocy wobec dzieci, uchodziło na sucho niejednemu belfrowi.

– „Ręce!” wrzeszczała na nas jedna taka szczególnie zawzięta nauczycielka – wspomina lata szkolne były uczeń z rocznika 63. - I dzieci wysuwały rączki, a ona brała drewniany piórnik i prast! prast! prast! – potrafiła tak uderzyć, że się rozpadał na kawałki.

U jednych strach, u innych nienawiść wzbudzały takie praktyki, nie było jednak kogo prosić o pomoc. Przemoc i w domach była na porządku dziennym.

– W domach moich rówieśników – kontynuuje wspomnienie nasz rozmówca – dzieci bito sznurem od żelazka. Był gruby i długi, na niektórych wiązano też pęki, aby kary były dotkliwsze. Na ogół rodziców nie dziwiło, że syn dostał lanie w szkole. Widocznie zasłużył.

Co ciekawe szkoły nie dysponowały specjalną aparaturą do wymierzania uczniom razów, nauczyciele sięgali po to, co mieli pod ręką – najczęściej były to akcesoria o charakterze dydaktycznym – wskaźnik, linijka, książka albo inne twarde przedmioty, które znalazły się pod ręką. Woreczki z grochem, na których należało klęczeć, choć z założenia miały służyć do ćwiczeń gimnastyki korekcyjnej.

– Było okropnie! – wspomina lata szkolne była uczennica z rocznika 65. – Nauczycielka matematyki miała ogromną, drewnianą linijkę i można jej było podpaść za byle co, za krzywo zawiązany fartuszek. Potrafiła nią tak trzepnąć, że ręce piekły jeszcze przez godzinę. Poza tym pilnowała przerw – chodziliśmy w kółko po korytarzu, trzymając się w parach, nie można było opuścić szeregu i należało zachować milczenie. A ona przechadzała się środkiem z tą linijką i pilnowała, żebyśmy chodzili równo.

Niechlubne te tradycje utrzymywały się zaskakująco długo w wielu szkołach. Tak wspomina pierwsze dni szkoły była uczennica z rocznika 71.:

Pierwsza klasa podstawówki – zbiórka po dzwonku pod klasą w parach. Tego, kto nie stał grzecznie – pani wychowawczyni grzmociła po głowie drewnianym kołkiem (zawieszką przy kluczu do klasy). Moja trauma z dzieciństwa – bo nie znałam bicia i przemocy. Moja mama była polonistką w tej szkole w klasach 4-8. Przy pierwszej takiej akcji – jak pani z tym kołkiem ruszyła do akcji „ustawiania w parach” – wyskoczyłam z szeregu i uciekłam do matki, która była wtedy w pokoju nauczycielskim. Wpadłam tam z rykiem, że nie wrócę, bo pani BIJE DZIECI....

Jednak nawet interwencje rodzicielskie nie zawsze mogły wiele wskórać, przekonanie o tym, że bez bicia nie ma dyscypliny, a bez dyscypliny posłuszeństwa – było tak głęboko zakorzenione, że stawało się i wymówką i usprawiedliwieniem tego typu praktyk. Trudno było bronić się przed przemocą ze strony kadry pedagogicznej, nie wolno natomiast było się dopuścić nawet prostych gestów samoobrony.

– Pamiętam też – wspomina szkołę z połowy lat 80. nasza rozmówczyni – że pani od geografii uwielbiała bić wskaźnikiem po dłoniach czy pupie. Aż któregoś dnia – połamała wskaźnik na plecach kolegi (taki prawie dwa metry chłopak). Kolega wkurzył się, złapał za połamaną końcówkę wskaźnika, którą kurczowo trzymała nauczycielka i lekko ją odepchnął. Nauczycielka próbowała robić aferę, że to uczeń zastosował wobec niej przemoc, były przesłuchania przez dyrekcję.

Ośle ławki i inne upokorzenia

Poza karami fizycznymi rozbudowany był też arsenał wszelkich metod, mających ośmieszyć, upokorzyć ucznia przed kolegami i koleżankami. Ośla ławka, stanie w kącie, klęczenie i drwina miały głęboki wpływ na funkcjonowanie uczniów w grupie. Te metody nie tylko izolowały dzieci od rówieśników, ale również naznaczały je jako gorsze i niezdolne do sprostania wymaganiom szkoły. W rezultacie, uczniowie dotknięci takimi karami często tracili poczucie własnej wartości i byli narażeni na kpinę oraz wykluczenie przez innych. Długotrwałe skutki obejmowały problemy z samoakceptacją, brak pewności siebie i trudności w nawiązywaniu zdrowych relacji społecznych.

Chociaż stosunkowo niedługo po zmianie ustroju zakazano stosowania kar cielesnych w szkołach, mentalność pedagogów nie zmieniła się od razu. Jeszcze długo sięgali po metody oprawców, aby poradzić sobie z grupą dzieci.

– Urodziłam się w 85. roku – mówi była uczennica jednej z tysiąclatek. – Do szkoły chodziłam więc w latach 90. już po przemianie ustrojowej. Pamiętam jednak, że stosunkowo często nauczyciele sięgali po fizyczne reprymendy dla krnąbrnych, w swym mniemaniu, uczniów. Nie odważali się bić, ale już szarpanie za ucho czy ramię uchodziło za mniej przemocowe i zdarzało się często. Podobnie było z innymi semi-cielesnymi karami, takimi jak na przykład klęczenie pod ścianą z rękami w górze czy długotrwałe stanie w kącie tyłem do klasy. Nie zostawiało nas to obojętnymi i jednocześnie budziło przekonanie, że dorosły nauczyciel ma nad nami naturalną władzę. Zastanawiające jest to, że choć łatwo przychodziło nam łamanie zakazów, np. biegania po szkolnym korytarzu, nikt nigdy nie odmówił wykonania kary. Łatwo było wpłynąć na umysły dziecięce i sprawić wrażenie, że kara jest czymś słusznym.

Zakaz bicia dzieci

W polskich szkołach zakaz stosowania kar cielesnych został wprowadzony przez Ustawę z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty. Art. 95 tej ustawy wprowadza zakaz stosowania wszelkich form przemocy fizycznej wobec uczniów w szkołach i placówkach oświatowych. Ogólny zakaz stosowania kar cielesnych wobec dzieci w Polsce został wprowadzony 1 sierpnia 2010 roku na mocy nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie.

Powiedz nam, co o tym myślisz i zostaw komentarz.
Szanujemy każde zdanie i zachęcamy do dyskusji. Pamiętaj, tylko żeby nikogo nie obrażać!

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Edukacji codziennie.
Obserwuj StrefaEdukacji.pl!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Upalne dni bez stresu. Praktyczne sposoby na zdrowe lato

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Szkolne metody wychowawcze w PRL obfitowały w przemoc i przymus. Trwale zapisały się w pamięci niejednego pokolenia - Strefa Edukacji

Wróć na turek.naszemiasto.pl Nasze Miasto