MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Tur Turek - GKS Tychy 1:2

Krzysztof Maciejewski
Nie udał się kolejny mecz mistrzowski piłkarzom Tura Turek, którzy w 10. kolejce rozgrywek drugiej ligi przegrali przed własną widownią z GKS Tychy 1:2. Na pierwszą wygraną gospodarzy na stadionie w Turku ciągle trzeba poczekać.

Zgodnie z zasadą, że zwycięskiego składu się nie zmienia, trenerzy Paweł Kaczorowski i Wojciech Wąsikiewicz zdecydowali wystawić na spotkanie z tyszanami identyczny skład jak w wygranym środowym meczu z Rakowem Częstochowa. Jedyna zmiana została wymuszona przymusową pauzą za kartki Adriana Łuckiego.

Gospodarze od początku ruszyli do ataku, a że przyjezdni nie zamierzali pozostać dłużni, od pierwszej minuty widzowie byli świadkami interesującego widowiska. Po kilku akcjach, którym z obu stron zabrakło wykończenia, na prowadzenie w 17. minucie wyszedł Tur. Po dośrodkowaniu w pole karne do piłki doszedł Paweł Adamiec i z trzech metrów nie dał szans Mateuszowi Struskiemu.

Jak się później okazało, były to dla miejscowych miłe złego początki. Zespół z Tychów, mający w swych szeregach wielu doświadczonych piłkarzy natychmiast zabrał się za odrabianie strat i już cztery minuty później do wyrównania doprowadził Remigiusz Malicki.

- Po raz kolejny nie ustrzegliśmy się kardynalnego błędu przy stałym fragmencie gry - powiedział trener koordynator Wojciech Wąsikiewicz.

Remis 1:1, mimo okazji strzeleckich jednych i drugich, utrzymywał się długo i wydawało się, że dojdzie do sprawiedliwego podziału punktów. Niestety rywale okazali się skuteczniejsi i to oni zgarnęli pełną pulę. Decydującą bramkę, znowu po błędzie defensywy strzelił w 71. minucie ponownie Malicki. Dobrze broniący Maciej Jaworek, który kilka razy ratował drużynę, po strzale głową z kilku metrów, był bezradny.

- Fragmentami gra naszego zespołu nie była wcale zła, ale liczy się wynik, a ten jest korzystny dla gości. Nie ukrywam, że liczyliśmy przynajmniej na remis. Newralgicznym momentem była, moim zdaniem, idealna sytuacja przy stanie 1:1, którą źle wykończył Norbert Dregier. Gdybyśmy wówczas objęli prowadzenie, jestem pewien, że byśmy nie przegrali - podsumował Wojciech Wąsikiewicz.

Najbliższy wyrównania był w 73. minucie, tuż po wejściu na murawę, Piotr Gląba, ale po jego uderzeniu piłka trafiła w poprzeczkę. W samej końcówce turkowianie desperacko szukali przynajmniej remisu, lecz przesunięcie do ataku Kamila Wengera i gra tylko trójką obrońców też nie przyniosły efektu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Grosicki kończy karierę, Polacy przed Francją czyli STUDIO EURO odc.5

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na turek.naszemiasto.pl Nasze Miasto