Tur Turek - Zagłębie Sosnowiec 0:4

W przedświąteczną sobotę podopieczni trenera Sławomira Suchomskiego po raz kolejny otrzymali surową lekcję futbolu, tym razem od Zagłębia Sosnowiec, ulegając aspirującym do awansu gościom aż 0:4. Tego nie spodziewali się chyba najwięksi pesymiści, bo choć zdecydowanymi faworytami spotkania byli sosnowiczanie, zespół z Turku liczył na zdobycie przynajmniej punktu.

Mecz nie wiadomo po raz już który, rozpoczął się dla Tura od straty gola w początkowym fragmencie rywalizacji. Tym razem już w 10. minucie po zagraniu Patryka Stefańskiego tak niefortunnie interweniował Brazylijczyk Marcelo, że wślizgiem skierował piłkę do własnej bramki.

Gospodarze próbowali wprawdzie odrobić straty, ale w sobotę zabrakło im atutów, by zmusić do kapitulacji bramkarza Zagłębia Jakuba Miszczuka. Najdogodniejszą okazję do wyrównania zaprzepaścił środkowy obrońca Radosław Becelik, w 23. minucie strzelając z bliska bardzo niecelnie.

O ile jeszcze do przerwy gospodarze mogli myśleć o odwróceniu losów spotkania, to po zmianie stron zostali pozbawieni wszelkich złudzeń. Na 2:0 dla gości podwyższył wynik Paweł Posmyk, który w 57. minucie posłał do siatki piłkę odbitą przed Gerarda Bieszczada po silnym strzale Michała Filipowicza z rzutu wolnego. Ten gol zupełnie podłamał piłkarzy z Turku, którzy w końcówce stracili jeszcze dwie bramki.

Szanse Tura na poprawienie 15. lokaty są już znikome. Pozostaje zrobić wszystko, żeby tę pozycję utrzymać i liczyć, że z pierwszej ligi do grupy zachodniej nie spadnie więcej jak jedna drużyna.

Bramki: 0:1 Marcelo (10. samobójcza), 0:2 Posmyk (57), 0:3 Filipowicz (79), 0:4 Stefański (86).

Tur: Bieszczad - Jóźwiak, Becalik (67. Witczak), Marcelo, Ninković, Sędziak (89. Stachowiak), Kasperkiewicz, Roszak, Marciniak, Szafran (61. Izydorczyk), Manelski.